• Wejdź z nami w piękny świat św. Franciszka

YouTube facebook

Wenanty Katarzyniec - święty na co dzień

95 lat temu zmarł o. Wenanty Katarzyniec, przyjaciel św. Maksymiliana Marii Kolbego, franciszkanin, niezwykły człowiek wtedy, a Sługa Boży dziś. Zapraszamy do zapoznania się z jego drogą do świętości podczas lektury artykułu o. Andrzeja Zająca OFMConv.


O. Wenanty Katarzyniec - świętość na co dzień.

Gdy  patrzy się na wielkich świętych: męczenników, papieży, zakonodawców, widzi się od razu dzieła, jakie zostawili za sobą, poprzez które wyróżnili się i zasłynęli. Znane są jednak i postacie, które swoim życiem ukazały wartość zmagań człowieka dążącego do świętości poprzez wypełnianie zwykłych, codziennych zadań. Jednym z nich jest sługa Boży o. Wenanty Katarzyniec, który swoje powołanie do świętości zrealizował  w  cieniu  swego  przyjaciela - o. Maksymiliana  Kolbe, który to podjął starania o ukazanie wiernym świadectwa jego życia. Przyjrzyjmy się więc tej sylwetce.

Życie
O. Wenanty  urodził się 7 października 1889 roku w Obydowie niedaleko Lwowa.  Pochodził  z  ubogiej, chłopskiej rodziny. Na chrzcie otrzymał imię Józef. W szkole radził sobie dobrze, dlatego  rodzice wysłali go do lwowskiego studium nauczycielskiego, wiążąc  z  tym nadzieje na lepsze usytuowanie. Józef jednak miał inne plany. Po otrzymaniu  świadectwa dojrzałości w roku 1908 wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (franciszkanów).

Już w nowicjacie przejął się życiem zakonnym na poważnie. Umiłowanie zakonu skłaniało go, by samemu dochodzić do jego korzeni, pogłębiając znajomość tradycji i kultury franciszkańskiej. W seminarium w Krakowie był jednym z inicjatorów Koła  Naukowego Zelus Seraphicus.

W roku 1912 podczas wakacji w Kalwarii Pacławskiej spotkał się z młodszym współbratem Maksymilianem Kolbe, z którym spędził tam dwa miesiące. Wtedy właśnie nawiązała się między nimi szczera przyjaźń. Poznali swoje zapatrywania na życie. O. Wenanty, wspominając tamte wakacje, pisał po  latach w jednym z listów do o. Maksymiliana: Jakoś mi Ojciec przypadł wówczas do serca i zdawało mi się, że mamy jednakowe dążenia i porywy.

W roku 1914 w Bazylice św. Franciszka w Krakowie o. Wenanty przyjął święcenia  kapłańskie i udał się na swoją pierwszą placówkę duszpasterską do klasztoru w Czyszkach koło Lwowa. Jego gorliwość nie uszła uwadze wiernych, którym służył z oddaniem szczególnie w konfesjonale i na ambonie. Ujmował swa skromnością, prawdziwym  ubóstwem i spokojnym, bardzo dyskretnym uśmiechem. Po roku został wybrany na magistra nowicjatu. Przybył więc do Lwowa, gdzie przez cztery lata oddawał się wychowywaniu najmłodszych zakonników. W tym samym czasie był także magistrem kleryków oraz  wykładowcą filozofii, łaciny i greki. Nie szczędził swych sił również poza klasztorem, głosząc konferencje i rekolekcje dla sióstr, odwiedzając systematycznie chorych w szpitalu  onkologicznym. Swą pracę ponad siły wspierał nieustannie głęboką modlitwą. Swoje troski  powierzał Maryi, stając się entuzjastą i apostołem Rycerstwa Niepokalanej. O. Maksymilian zaproponował mu też współpracę przy stworzeniu redakcji Rycerza Niepokalanej.

Z powodu gruźlicy przepracowany o. Wenanty musiał wyjechać na wypoczynek najpierw do Hanaczowa, a potem do Kalwarii Pacławskiej. I tu się nie oszczędzał. Mimo zimy wciąż wiele czasu poświęcał na spowiedź w nieogrzewanym przecież kościele. Choroba posunęła się tak dalece, że 31 marca 1921 roku zmarł.

O. Maksymilian - już po śmierci swego przyjaciela - prosił go o wstawiennictwo w sprawie wydania pierwszego numeru Rycerza Niepokalanej. Gdy pismo mimo wielu poważnych trudności ukazało się w styczniu 1922 roku, o. Maksymilian jako redaktor naczelny wyraził  w swoim artykule wdzięczność o. Wenantemu, nazywając go patronem pisma. O. Maksymilian - przekonany o świętości o. Wenantego - jako pierwszy zabiegał o wydanie jego biografii, aby zapoznać z nim jak największą rzeszę ludzi.

Duchowość
Czego dokonał o. Wenanty? Cóż nadzwyczajnego było w tym człowieku? Co dziś może nas w nim zadziwiać?... Przykład życia o. Wenantego ukazuje wielkość codziennej, rzetelnej pracy, konkretnej, prawdziwej miłości. Ta konkretność - vera  praxis (pisał o tym bł. Jan Duns Szkot - franciszkanin, filozof i teolog, obrońca prawdy o Niepokalanym Poczęciu NMP) - jest jedną z cech franciszkanizmu, który Sługa Boży tak bardzo ukochał. Swoje obowiązki wypełniał z miłością, traktując całą swą pracę jak udział w wielkim dziele stworzenia. Nigdy jednak nie przysłoniła mu ona człowieka. Zawsze wychodził mu naprzeciw z pomocną ręką. W pracy dla innych zapominał o sobie (co odbiło się na jego i tak słabym zdrowiu). Swego zaangażowania nie ograniczał tylko do obowiązków, ale szedł z dobrocią tam, gdzie jej potrzebowano.

Nie oddawał się marzeniom o wielkich dziełach apostolskich, o misjach czy męczeństwie. Nie czekał aż nadarzy się okazja do niezwykłych dokonań. Powołanie do świętości realizował tam, gdzie się znajdował. Wiedział, że każde miejsce, w którym stawia  człowieka Bóg, jest dobre do świadczenia o Chrystusowej miłości.

O. Wenanty przypomina o sprawie bardzo istotnej w życiu chrześcijanina: głodnego,  obnażonego, odrzuconego Boga trzeba dostrzegać  najpierw w tych, którzy żyją najbliżej, pod wspólnym dachem, którzy codziennie wypatrują gestu dobroci, wdzięczności, pociechy. Sam mógłby był wyrazić to, co powiedziała Matka Teresa z Kalkuty: Tak łatwo kochać ludzi, którzy są daleko od nas, o wiele trudniej jest kochać tych, których mamy blisko.

O. Wenanty rozumiał, że w świętości nie chodzi o nadzwyczajność, ale o ukochanie Boga i człowieka w szarości i trudzie dnia. Swą postawą przypomina i dziś, że świat  potrzebuje miłości na co dzień. Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (1Kor 10, 31) - to prawda, z którą utożsamił się Sługa Boży. Sam mówił: Nie każdy może czynić rzeczy nadzwyczajne, ale każdy może spełniać swoje obowiązki...

Świętość na co dzień wymaga dużo energii. O. Wenanty wskazuje jej niewyczerpane źródło w życiu w bliskości z Bogiem: W Bogu znajdzie człowiek prawdziwego przyjaciela, który go nigdy nie opuści, nigdy nie zawiedzie, wszystkie jego pragnienia zaspokoi, jeżeli będzie o Nim często myślał i serce do Niego wznosił, czyli będzie Boga szukał całym sercem, w każdej pracy i w każdej okoliczności życia... Jeżeli chcemy znaleźć Boga, spieszmy przed Najświętszy Sakrament...

Zagoniony człowiek, uwikłany w problemy może zapytać, jakiej świętości potrzeba nam dziś? Odpowiedzieć można prosto: Zwyczajnej. Tak też chyba odpowiedziałby o. Wenanty. Bo czyż nie chodzi przede wszystkim o zwyczajną jak życie świętość na co dzień? O. Wenanty jest z pewnością jednym z mistrzów na tej drodze. Wiele można się od niego nauczyć. Nie bez znaczenia jest to, co powiedział św. Maksymilian Kolbe: O. Wenanty czyny zwyczajne wykonywał nadzwyczajnie. Ta nadzwyczajność kryje w sobie pokój, pokorę, radość, a nade wszystko miłość. Jak okazywać tę miłość? O. Wenanty odpowiada prosto: Kochajmy tylko, a zaraz nauczymy się przeróżnych znaków, które będą świadczyły o naszej miłości.                   

Andrzej Zając OFMConv 

P.S. Proces  beatyfikacyjny Sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca jest w toku. Warto wspomnieć, że kilka lat temu zawiązała się nieformalna grupa duchowych przyjaciół o. Wenantego. Są też osoby, które pochodzą ze stron Sługi Bożego, których rodzice czy dziadkowie znali go osobiście czy jego rodzinę. Utrzymują oni ze sobą kontakt listowny. Propagują wśród znajomych czy w swoich parafiach postać Sługi Bożego. Uczestniczą także w Dniu Modlitw o Beatyfikację, który odbywa się każdego roku w rocznicę śmierci w Kalwarii Pacławskiej przy grobie Ojca.

stat4u PageRank Checking Icon