• Wejdź z nami w piękny świat św. Franciszka

YouTube facebook

Ojciec Kolbe - męczennik i patriota

27 stycznia, w rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w 1945 r., obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. W Auschwitz, 14 sierpnia 1941 r. zginął dobity zastrzykiem fenolu przez funkcjonariusza obozowego o. Maksymilian M. Kolbe. Znamy go jako Męczennika z Auschwitz, ale dziś przedstawiamy go jako patriotę, który chciał wyruszyć na wojnę o wolną Ojczyznę. Opowiada o tym o. Piotr Bielenin.

W wieku 20 lat Juliusz ożenił się z Marianną Dąbrowską. Z tego małżeństwa narodziło się pięciu synów: Franciszek,  Rajmund, późniejszy o. Maksymilian, Józef, późniejszy o. Alfons, Walenty i Antoni (dwoje najmłodszych wcześnie zmarło).

Świadkowie podkreślali ogromną pobożność rodziny Kolbów. Wszystkie miejsca ich zamieszkania (a często się przeprowadzali), zarówno Zduńska Wola, Łódź jak i Pabianice były miejscowościami bardzo zróżnicowanymi, tak pod względem narodowościowym jak i wyznaniowym. Miejscowości te, będąc wielkimi ośrodkami fabrycznymi, gwałtownie się rozwijały. Wyrwanie z tradycyjnych środowisk wielokrotnie powodowało zapaść tradycyjnych wartości, oddalenie się od wiary ojców, czy uleganie propagandzie socjalistycznej. W takim tyglu kulturowym przyszło wzrastać przyszłemu św. Maksymilianowi. Rodzina Kolbów miała jednak silny kręgosłup polski i katolicki.

Marianna i Juliusz Kolbowie ukończyli tylko szkołę elementarną, ale wciąż się dokształcali. Juliusz, pomimo grożących ze strony władzy carskiej represji, sprowadzał do domu pisma patriotyczne i kolportował je wśród zaufanych kolegów. Często ich mieszkanie było miejscem spotkań robotników przychodzących na lekturę religijno-patriotyczną i dyskusję o wolnej i niepodległej Polsce. Doszło nawet do stworzenia wspólnej biblioteki z literaturą przede wszystkim o tematyce religijnej i narodowej. Ojciec czytał synom polskie, patriotyczne książki, między innymi Sienkiewicza, a oni sami najchętniej bawili się w rycerzy. Zresztą kształtowanie rysu patriotycznego i maryjnego poprzez lekturę literatury polskiej u Rajmunda Kolbe nie ograniczało się tylko do czasu pobytu w Pabianicach, ale miało miejsce również w czasie nauki we Lwowie, a nawet studiów rzymskich.

Rodzina Kolbów zawsze była silnie związana z Kościołem i aktywnie uczestniczyła w życiu parafii. Rodzice byli zelatorami zarówno w Trzecim Zakonie Franciszkańskim, jak i w Żywym Różańcu. Aktywnie włączali się w posługę charytatywną, byli jednymi z inicjatorów powstania biblioteki parafialnej.

Kolbowie przykładali duże znaczenie do wykształcenia swoich dzieci. Wszyscy trzej chłopcy ukończyli czterodziałową elementarną szkołę przyfabryczną w Pabianicach. Wszystkich przedmiotów oprócz religii i języka polskiego uczono wtedy w języku rosyjskim. Od roku 1904 dwaj starsi bracia uczęszczali do siedmioklasowej szkoły handlowej, jedynej szkoły średniej w Pabianicach. W szkole panował prężny ruch patriotyczny, czego wyrazem był strajk na terenie szkoły w lutym 1905 r., w którym wzięli udział zarówno uczniowie wsparci przez rodziców, jak i personel pedagogiczny. Solidarne wystąpienia i w innych polskich szkołach zaowocowały wydaniem dekretu, na mocy którego od następnego roku szkolnego językiem nauczania stał się język polski. Wydarzenia w Rosji w roku 1905 stały się też okazją do wystąpień narodowościowych. To prawdopodobnie wtedy za działalność patriotyczną Juliusz Kolbe trafił na kilka dni do aresztu. W grudniu ulicami miasta przeciągnęła potężna manifestacja zorganizowana przez Narodową Demokrację, gdzie tłumy pod sztandarami z Matką Boską Częstochowską i Białym Orłem domagały się swobody narodowej. Te wszystkie fakty nie pozostawały z pewnością bez wpływu na młodego Rajmunda.

Wydarzenia roku 1905 miały również i inne konsekwencje. W 1907 r. franciszkanie wrócili do Łagiewnik koło Łodzi i stamtąd rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę akcję ewangelizacyjną przede wszystkim poprzez prowadzenie misji parafialnych w pobliskich miejscowościach. I choć kilka lat później ta działalność przez władze zaborcze została ponownie przerwana, to jednak spełniła swoją rolę. Między innymi sam prowincjał o. Peregryn Haczela takie kazania misyjne głosił w Pabianicach. W czasie jednego z nich wspomniał, że zakon franciszkański przyjmuje do internatu i gimnazjum we Lwowie chłopców, którzy w przyszłości chcieliby być kapłanami franciszkańskimi. Na tym kazaniu byli obecni zarówno Franciszek jak i Rajmund Kolbowie. Po powrocie do domu zaczęli usilnie prosić o pozwolenie na wyjazd do Lwowa i przyszłe wstąpienie do zakonu św. Franciszka. Stałość i intensywność prośby synów i zapewnienie opłat wpisowych i późniejszej opieki przez ks. Włodzimierza Jakowskiego, przyjaciela rodziny,  przyniosły skutek i chłopcy rozpoczęli naukę we franciszkańskim gimnazjum we Lwowie. Rok później dołączył do  nich i najmłodszy brat Józef.

Wiadomości z tego czasu pozostało niewiele. Wiemy, iż Rajmund wyróżniał się wyjątkowymi zdolnościami w przedmiotach matematyczno-przyrodniczych i zdolnościami konstruktorskimi. Towarzyszyła temu ugruntowana pobożność i stała cześć do Matki Najświętszej. Jak sam wspomina, obiecał Najświętszej Maryi Pannie, królującej w ołtarzu, że będzie walczył dla Niej. Jak sam podkreśla, nie wiedział wtedy dokładnie na czym ta walka miałby polegać, ale wyobrażał sobie, że orężem materialnym.

Jak widać udzieliła mu się też wciąż przybierająca na sile patriotyczna atmosfera Lwowa. Wyniesione z domu wychowanie tutaj nabrało dodatkowych impulsów. Marzyły mu się czyny wojenne przyczyniające się do wyzwolenia Ojczyzny spod panowania zaborców. Po wielu rozterkach ostatecznie podjął nawet decyzję o wstąpieniu do wojska, aby w ten sposób móc skutecznie walczyć o niepodległość Polski. Kiedy nadszedł wreszcie czas wyboru dalszej drogi życia, bo trzeba było zdecydować o wstąpieniu do nowicjatu, postanowił niezwłocznie poinformować o swoich militarnych planach przełożonych zakonnych. Co więcej, zachęcał do tego także starszego brata Franciszka, zdecydowanego wstąpić do nowicjatu.

Wtedy następuje wydarzenie wręcz opatrznościowe, zresztą takim go postrzega sam o. Kolbe w swoim wspomnieniu. Co więcej, wręcz mówi, że przez Niepokalaną Pan Bóg potargał wtedy wszystkie sieci diabelskie. Otóż podczas drogi do Prowincjała, aby zakomunikować swoją decyzję o odejściu, usłyszał dzwonek i został wezwany do rozmównicy klasztornej. Okazało się, że przyszła jego matka poinformować synów, że razem z ojcem zdecydowali o ofiarowaniu życia panu Bogu. Ojciec jako tercjarz w Krakowie, a matka jako oblatka u Benedyktynek we Lwowie. Wobec tego faktu i on postanowił jednak prosić o przyjęcie do nowicjatu, w którym otrzymał imię Maksymilian. Nie zapominał jednak o złożonej przysiędze walki dla Niepokalanej, poinformował o niej magistra nowicjatu o. Dionizego Sowiaka, który zamienił mu to postanowienie na jedno Pod Twoją obronę codziennie i choć, jak sam św. Maksymilian pisze, później zrozumiał o jaką walkę chodziło, temu zobowiązaniu pozostał zawsze wierny.

Wydaje się, że kolejnym opatrznościowym wydarzeniem było wysłanie br. Maksymiliana na studia do Rzymu, gdzie zastał go wybuch I wojny światowej. Jego starszy brat Franciszek, o zakonnym imieniu Walerian, porzucił wtedy zakon i wyruszył na front, pociągając za sobą jeszcze innych współbraci. Wielkich sukcesów militarnych nie odniósł, do zakonu już później nie wrócił, a dalsze życie nie najlepiej mu się poukładało.

Co zrobiłby br. Maksymilian gdyby przebywał wtedy w Polsce? Czy i on wyruszyłby na front? Czy już był na tyle dojrzały, uformowany i świadomy, że Pan Bóg i Niepokalana mają dla niego inne plany, że inne jest pole, na którym przyjdzie mu walczyć? To chyba nieistotne. Ważne to, co rzeczywiście wydarzyło się dalej.

Św. Maksymilian wraca do Polski 29 lipca 1919 r. Rozpoczyna pracę w krakowskim klasztorze i seminarium. Szczególny nacisk w pracy duszpasterskiej, ale i formacyjnej wśród kleryków i duchowieństwa kładzie na rozwój Rycerstwa Niepokalanej. Trudno znaleźć w jego Pismach obszerne teksty mówiące o miłości do Ojczyzny. Kwestia ta wpisana jest raczej w jego działalność apostolską i ewangelizacyjną dla sprawy Niepokalanej. Owszem dostrzega szczególną rolę Maryi jako Królowej Narodu stojącej na straży jego wierności Ewangelii Chrystusowej. I pragnie, aby wszyscy Polacy, i w kraju i za granicą, kochali Niepokalaną: „Ona Królową Polski, więc i Królową każdego serca, co pod polskim niebem bije albo z dala od Ojczyzny tęskni, być musi. Zdobyć dla Niej serca wszystkich i każdego z osobna – oto nasza praca”. Jego perspektywa przekracza jednak ramy polskie. On chce zdobyć cały świat dla Niepokalanej. W tym oczywiście Polskę, stąd sprawy Ojczyzny leżą mu na sercu. W liście z Japonii skierowanym do Sodalicji Mariańskiej uczennic Państwowej Szkoły Handlowej w Tarnowie pisał: „Owszem, nie zapominamy o drogiej nam zawsze Ojczyźnie i tych wszystkich wiernych czcicielach Maryi, co to modlitwą i ofiarą wspierali i będą wspierać misje Niepokalanowów: polskiego i japońskiego”.

Ta troska o Ojczyznę nie wyrażała się poprzez powtarzanie jakichś chwytliwych propagandowych haseł, których tu i ówdzie nie brakowało w międzywojennej Polsce, ale przede wszystkim w propagowaniu postaw wiary katolickiej, uczciwości osobistej i społecznej.

Nieobce były mu bieżące wydarzenia polityczne i społeczne, a także postawa szacunku wobec struktur państwa i tych, którzy je reprezentowali. Zachowały się listy lub telegramy z życzeniami imieninowymi przekazanymi przez o. Maksymiliana w imieniu Niepokalanowa czy to Prezydentowi Rzeczypospolitej  Ignacemu Mościckiemu w 1938 r. czy to Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu w 1929 r. Co więcej, ciekawa jest argumentacja podtrzymywania tej praktyki także podczas jego nieobecności w Niepokalanowie, co poleca o. Florianowi Koziurze w liście wysłanym w 1933 r. z japońskiego Niepokalanowa: „Artykuł «Kuriera Warszawskiego» z 14 stycznia 1933 strona druga «O podbój młodego pokolenia»  tym bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, które mam od dawna, że źle robi prasa katolicka («Głos Narodu», «Pielgrzym» itp.), jeżeli ze względów partyjnych rzuca kamieniami na rząd Piłsudskiego. – Należy – oczywiście – piętnować, ale «zło» tylko. Tymczasem prawica odsuwając się od rządu zmusiła go do oparcia się raczej na lewicy i stąd skutki. Dlatego to zdaje mi się potrzebną rzeczą, by jak ongiś raz zrobiłem, tak i tego roku obydwa Niepokalanowy wcześnie (by nie znikło wśród tłumu) przesłały Piłsudskiemu życzenia imieninowe, życząc opieki Niepokalanej i obiecując Komunie św. tak licznych braci, jako też przynajmniej «Memento» we Mszy św. albo niechby i Mszę św. – Uważam to za silną potrzebę w walce z masonerią, wciskającą się do rządów, a raczej już rządzącą. Pamiętajmy na obraz Matki Bożej Ostrobramskiej, który Piłsudski ma nad łóżkiem i nie zaśnie bez niego. Słyszałem o tym z ust pewnych i sprawdziłem na fotografii po wypadkach majowych. – Więc on Ją kocha. Czemuż go więc pozostawić na pastwę wrogów Kościoła i jego duszy? Dlatego uważam, że partie «katolickie» takim zachowaniem się szkodzą katolicyzmowi. – Alem się za dużo rozgadał”.

Także i dwa lata później pisał o. Kolbe w „Rycerzu” o nabożeństwie Piłsudskiego do Matki Boskiej Ostrobramskiej. Artykuł napisany po śmierci Marszałka jest zatytułowany: „Jak Marszałek Piłsudski kochał Niepokalaną”. Również i w „Seibo no Kishi”, japońskim „Rycerzu” w prawie tym samym czasie publikuje artykuł poświęcony Marszałkowi nadając mu tytuł „Miłość Ojczyzny”.

O. Maksymilian Maria Kolbe był wiernym synem Ojczyzny co niejednokrotnie wyrażał nie tylko przez słowa, ale i czyny. Niewątpliwie należał on do tych, którzy upominali się o prawdę, budzili sumienia i wlewali nadzieję na lepsze jutro, budząc ducha narodowego i uczucia miłości do Polski. Trzeba jednak uczciwie podkreślić, że sprawa polska była przez niego zawsze wpisana w wyższy i ważniejszy plan, plan zdobycia całego świata dla Chrystusa przez Niepokalaną. I tej pracy poświęcił całe swoje życie.

Piotr Bielenin OFMConv

stat4u PageRank Checking Icon