Sługa Boży Stefan Wyszyński i św. Jan Paweł II o św. Maksymilianie
Co łączy te trzy wielkie osobowości XX w.? Co o świętym wyniesionym na ołtarze jeszcze za ich życia mówili Jan Paweł II i Prymas Tysiąclecia? W 80. rocznicę męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana M. Kolbego opowiada o. Piotr Bielenin. Zapraszamy do lektury!
Rajmund Kolbe i Stefan Wyszyński należeli do tego samego pokolenia.
Wprawdzie pierwszy urodził się u schyłku XIX w. (w roku 1894) a drugi w pierwszym roku wieku XX (1901), ale ich narodziny dzieli zaledwie siedem
lat. Obydwaj przyszli na świat w Polsce będącej pod zaborami i ciągle
oczekującej na wybicie się na niepodległość. Karol Wojtyła należy już do
innego, nowego pokolenia, narodzonego w wolnej Polsce (w roku 1920).
Gdy przyszły papież przychodzi na świat, o. Maksymilian Maria Kolbe już
od roku jest kapłanem franciszkańskim i rozwija w Krakowie Rycerstwo
Niepokalanej. Stefan Wyszyński natomiast zdaje maturę i przechodzi z Liceum im. Piusa X, będącym Niższym Seminarium we Włocławku, do
Seminarium Wyższego. Gdy Karol był jeszcze dzieckiem Kolbego i Wyszyńskiego łączyła wykonywana przez obydwu praca wydawnicza i redaktorska. Wyświęcony w 1924 r. księdza Stefan Wyszyński jako
wikariusz katedry włocławskiej obejmuje jednocześnie stanowisko
redaktora dziennika diecezjalnego. Sam tak wspomina ten czas: „Znam się
nieco na sztuce drukarskiej. Od młodości byłem redaktorem
najrozmaitszych pism. Tak mnie jakoś Pan Bóg «urządził». Najpierw
wydawałem pismo kleryckie, później jako neoprezbiter musiałem być
redaktorem dziennika diecezjalnego «Słowo Kujawskie». Nie mając pojęcia o tym, co to jest dywizorek, metrampaż itp. Musiałem wszystkiego nauczyć
się sam. Ale cóż było robić? Taka była wola biskupa, nie ma rady”. W tym
samym czasie o. Maksymilian drukuje „Rycerza” w Grodnie i zaczyna
szukać nowego miejsca nie tylko na wydawnictwo, ale przede wszystkim na
klasztor żyjący w pełni ideałami służby Niepokalanej. W ich życiu
duchowym jest jeszcze jedno podobieństwo. W podobnym czasie opracowują
swoje regulaminy życia, którym pozostają wierni, aż do końca swojej
drogi. Wytyczne te nie tylko miały kształtować ich drogę duchową, ale
być również szkołą charakteru.
To, co łączy wszystkie trzy postacie , to relacja do Maryi, relacja pełna synowskiego oddania i miłości.
Zarówno Wyszyński jak i Wojtyła stracili matki w dzieciństwie, Kolbe
jako bardzo młody chłopak wyjechał do Małego Seminarium
Franciszkańskiego do Lwowa. Być może to również miało wpływ, że w Maryi
odnajdywali tę, która obdarzyła ich macierzyńską miłością, miłością
której tak bardzo potrzebowali.
Każdemu z nich od dzieciństwa
towarzyszyła głęboka wiara wyniesiona z rodzinnego wychowania, która
przekładała się także na miłość do Kościoła, jego nauczania i liturgii.
I
wreszcie trzeci wspólny wyznacznik to miłość do Ojczyzny. Wszyscy
odebrali staranne wychowanie patriotyczne i nie obce im były problemy
społeczne, które szarpały Polskę na różnych etapach dziejów, w których
sami uczestniczyli.
Z pewnością u początków duchowej drogi do tych
podobieństw dochodziło na drodze samodzielnej, na tym etapie nie byli
wzajemnie od siebie zależni. Nie dysponujemy świadectwami, aby zarówno
Stefan Wyszyński jak i Karol Wojtyła spotkali za życia o. Maksymiliana
Kolbego. Być może do takiego przypadkowego spotkania mogło dojść ze
strony Karola, który na ul. Gołębiej studiował polonistkę, zaledwie
kilkaset metrów od klasztoru franciszkanów w Krakowie, w którym w miarę
regularnie bywał o. Kolbe w celu załatwiania różnych spraw zakonnych. W każdym razie ani św. Jan Paweł II ani sł. B. Stefan Wyszyński o osobistym spotkaniu chyba nigdy nie mówili.
Czy znali działalność św.
Maksymiliana? Czy byli czytelnikami "Rycerza Niepokalanej"? I znowu nie
udało mi się nigdzie odnaleźć jednoznacznego potwierdzenia w ich
wspomnieniach, że byli np. stałymi prenumeratorami "Rycerza". Działalność
św. Maksymiliana z pewnością jednak znali, była ona zwłaszcza w latach
bezpośrednio poprzedzających wybuch drugiej wojny światowej tak szeroka,
że było niemożliwe, aby postała im obca. Zresztą sami tę znajomość
wielokrotnie potwierdzają.
Mówił prymas Wyszyński w 1966 r. w homilii
wygłoszonej w Niepokalanowie w dniu modlitw o beatyfikację o.
Maksymiliana: „Był głosem wołającego na puszczy, tutaj, w Niepokalanowie! Głos jego rozszedł się po całej Polsce, a dziś słyszany
jest w całym świecie. Za przykładem Jezusa i Jego Matki, był człowiekiem
przyzwoitym, spokojnym, cierpliwym, zrównoważonym, życzliwym,
braterskim, pomocnym i łatwo przebaczającym. Umiał powściągać swój
język. Umiał wyczuć człowieka i zrozumieć go. Nauczył rodzinę
franciszkańską ochotnej i łatwej służby braciom. Swoją postawą i przykładem odnowił i unowocześnił styl życia franciszkańskiego na
naszych oczach. Myśmy to oglądali” (Stefan Wyszyński, Nie gaście ducha
ojca Maksymiliana. Wybór przemówień i listów, Niepokalanów 1996, s. 93).
W
tym też duchu wypowiada się kardynał Wojtyła na kilka tygodni przed
beatyfikacją o. Kolbego: „O. Maksymilian Kolbe. Nie trzeba przypominać
kim był ten człowiek. [ … ] Nie bez powodu o. Maksymilian nazwał
klasztor, który stworzył koło Warszawy, Niepokalanowem. Wiemy też
wszyscy dobrze, że czasopismo, które wydawał, nosiło tytuł «Rycerz
Niepokalanej»”( Karol Wojtyła / Jan Paweł II, Patron naszych trudnych
czasów, Niepokalanów 1991 r., s. 25).
Tę znajomość osoby i działalności o. Maksymiliana Kolbego poświadczają także słowa kardynała
Wyszyńskiego skierowane do braci w Niepokalanowie w roku 1957: „Zawsze
mnie interesowało to niezwykłe zjawisko, jakim na terenie życia
religijnego Polski był Niepokalanów, «Rycerz Niepokalanej», Milicja
Niepokalanej i ten ‘wyskok’ ducha franciszkańskiego „Niepokalanów
japoński” (Nie gaście, s. 25n).
Ksiądz Prymas doskonale rozumiał
także kontekst działalności św. Maksymiliana. Mogą to potwierdzać jego
słowa z 1971 r. odnoszące się do tego czasu: „Niezrozumiany przed wojną,
wyśmiewany i wykpiwany – cierpliwie trwał. Widział swoje zadanie,
wiedział do czego prowadzi. Zrozumiano to wówczas, gdy kraj cały pokrył
się obozami koncentracyjnymi, a ludzie nie mając żadnej prasy, zaczęli
wyszukiwać gdzieś w szufladach i na strychach «Rycerza Niepokalanej» czy
ostatnie kartki «Małego Dziennika». To ich krzepiło i dodawało otuchy.
Przetrwali więzienia, obozy i udrękę okupacji. Moc Boża wyprowadziła nas
na miejsce ochłody. A na czasy nieznane i niepewne Bóg ukazał nam wzór,
jak mamy postępować po wojnie” (Nie gaście, s. 177).
Innym razem
pytał Prymas Tysiąclecia: „Dlaczego na ziemi mazowieckiej, pod Warszawą,
wyrósł tak potężny, niczym niepohamowany apostoł chwały Niepokalanie
Poczętej Matki Boga Człowieka, skąd taki arsenał energii, która biła z tego człowieka w habicie franciszkańskim, skąd taki żar modlitwy i wiary, która góry przenosi, takie skoncentrowanie duchowości na jednym
niemal punkcie – Niewiasty obleczonej w słońce? [ … ] Może dopiero
dzisiaj lepiej to rozumiemy, gdy uświadomimy sobie, że miliony zeszytów
Rycerza Niepokalanej zapisane przez ojca Maksymiliana rozrzucone po
całej Polsce były niemal jedyną krzepiącą nas lekturą w czasie
długoletniej wojny. Może to one podtrzymywały nadzieję w chatach i więzieniach, które pokrywały całą Ojczyznę? [ … ] Dobry Bóg stara się
oto, aby na ciężkie doświadczenia Naród miał swoich proroków,
ukazujących zwycięstwo praw miłości nad nienawiścią i bezprawiem. [ … ] Dziś widzimy, że jest w jego życiu jakieś miłosierdzie Boże dla Narodu,
które sprawiło, że ojciec Kolbe narodził się w samą porę i żył, i działał we właściwym czasie” (Nie gaście, s. 173-175).
To
przygotowanie Narodu do ciemnego okresu wojennego, a później także
komunistycznego, poprzez działalność o. Kolbego podkreślał wielokrotnie
także wcześniej: „Pan Bóg widocznie zapragnął… – plan uje On przecież w głębokich i dalekich rzutach – …zapragnął tego, aby przygotować Ojczyznę
naszą do niemałych zmagań. Polska miała przejść przez wielkie
doświadczenia, trzeba więc było, aby dobrze pamiętała, że jest taka moc w świecie, która ściera głowę węża, i to nie tylko raz, która ściera
głowę węża zawsze; że w Kościele Bożym ta moc żyje. To jest moc żywotna [ … ] Ponieważ Polska była w wielkim niebezpieczeństwie i jest w nim
nadal, dlatego trzeba było tę siłę ukazać, trzeba ją było niejako
upowszechnić, trzeba było Jej imię włożyć w każde usta. Bóg posłużył
się do tego dzieła o. Maksymilianem” (Nie gaście, s. 26).
A tak w audycji Radia Watykańskiego, już podczas pobytu w Rzymie na
beatyfikację, kardynał Wojtyła przybliżał słuchaczom sylwetkę przyszłego
błogosławionego: „Przyjmujemy więc z wdzięcznością fakt, że w tym
rychłym wyniesieniu na ołtarze sługi Bożego potomni będą mogli
odczytywać przez wieki takie właśnie heroiczne świadectwo, jakie w swym
pokoleniu pozostawił o. Maksymilian Kolbe. Opinia świętości narastała
wokół niego w ciągu całego życia, które było niezwykłe i nieprzeciętne.
Jednakże ostatecznie i definitywnie opinia ta zaczęła rozchodzić się i promieniować z miejsca jego śmierci” (Patron, s. 37).
Niewątpliwie
czyn oświęcimski zwrócił powszechną uwagę na postać o. Maksymiliana
Kolbego. To wyjątkowe zwieńczenie jego działalności poprzez poświęcenie
życia za drugiego człowieka pozwoliło także w innej optyce spojrzeć na
całość jego dokonań i uświadomić sobie ich konsekwencje.
„Właściwie
to ojciec Maksymilian Maria Kolbe, wśród zmagających się potęg świata,
wygrał wojnę! Wtedy, gdy zmagały się potężne moce, nie dające się
ogarnąć ani powstrzymać, gdy do głosu doszła nienawiść, której nie można
było przezwyciężyć większą jeszcze nienawiścią – bo zda się, że
większej już być nie mogło! – pozostał jeden wybór: nienawiść
przezwyciężyć większą jeszcze miłością. Taki właśnie środek zwycięstwa
wybrał nasz rodak – ojciec Maksymilian Maria. Wobec takiego przykładu
zatrzymały się niejako potęgi nienawiści, zdumione tak wielką miłością”
(Nie gaście, s. 199). Te ostatnie słowa pochodzą z przemówienia sługi
Bożego Stefana Kard. Wyszyńskiego wygłoszonego następnego dnia po
beatyfikacji o. Kolbego do Polaków obecnych w Rzymie.
Zainteresowanie
o. Maksymilianem ciągle rosło. Powstawały życiorysy, także w opracowaniu literackim m.in. Gustawa Morcinka „Dwie korony”, Jana
Dobraczyńskiego „Skąpiec Boży” czy Marii Winowskiej „Szaleniec
Niepokalanej”, które do tego przyczyniały się jeszcze bardziej.
Również,
a może wręcz przede wszystkim, dwie główne postacie polskiego Kościoła
jakimi byli kardynałowie: prymas i arcybiskup krakowski zdawali sobie
sprawę z jak wyjątkową postacią mają do czynienia. Rozumieli również
jako odpowiedzialni za ten Kościół w Ojczyźnie, że chodzi o postać,
która może stać się zwornikiem oparcia go na czci do Maryi Niepokalanej,
Bożej Rodzicielki, Matki Kościoła i Królowej Narodu Polskiego. Dlatego
obydwaj byli orędownikami jak najszybszej beatyfikacji i potem
kanonizacji o. Kolbego.
Tak wspominał kardynał Wojtyła w roku 1968
r.: „Niedawno byłem przyjęty na audiencji przez Ojca Świętego Pawła VI.
Po dłuższej rozmowie zapytał mnie Ojciec Święty tak: «Co bym mógł dla
Kościoła i Narodu w Polsce uczynić?». Odpowiedziałem: «Ojcze Święty, my
Polacy przede wszystkim czekamy na beatyfikację lub kanonizację
któregoś z naszych rodaków – kandydatów na ołtarze». «Którzy to są?».
Powiadam Papieżowi: «Jest tych kandydatów na ołtarze albo do
beatyfikacji, albo już błogosławionych – do kanonizacji – z narodu
polskiego pięćdziesięciu. Najbardziej chyba oczekuje Naród Polski na
beatyfikację o. Maksymiliana Kolbego». Papież wysłuchał moich słów [ … ] i powiedział: «Wiem, że Wam jest bardzo potrzebne, że bardzo trzeba,
ażeby jakiś Polak w krótkim czasie został wyniesiony na ołtarze»”
(Patron, s. 17).
„Dzień beatyfikacji ojca Maksymiliana Marii Kolbego
jest wielką nagrodą dla narodu polskiego za to, że w czasach
straszliwych doświadczeń i upokorzeń, gdy nasz kraj zalewała potęga
nienawiści, nie straciliśmy zaufania do Boga. Nie straciliśmy wiary, nie
przestaliśmy ufać i się modlić” (Nie gaście, s. 176). To z kolei słowa
kardynała Wyszyńskiego.
Wiemy, że do tej beatyfikacji doszło w Rzymie
17 października 1971 r. Myślę jednak, że nie niewielu wie, że były
plany, aby beatyfikacja odbyła się w Polsce i miała być dokonana podczas
wizyty Ojca Świętego Pawła VI. Informował o tym w styczniu 1971 r.
prymas Wyszyński na Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski: „Rośnie
nadzieja, że Ojciec Święty mógłby przybyć do Polski. Byłaby więc sprawa
ewentualnej beatyfikacji w Polsce. [ … ] Musimy delikatnie dowiedzieć
się, jak by władze ustosunkowały się do ewentualnego przyjazdu Ojca
Świętego w tym roku. Jeżeli okazałoby się, że jest to stosunek
pozytywny, wtedy dopiero wystąpilibyśmy do Ojca Świętego z prośbą, aby
wziął to pod uwagę. Mogłyby być trzy daty: 15 sierpnia, 26 sierpnia albo
8 wrzenia. Przewiduje się, że Ojciec Święty przyjechałby naprzód do
Oświęcimia, w przeddzień, a potem na Jasną Górę i tam by się odbył
proces beatyfikacji. Ale o to musielibyśmy dopiero prosić. Będziemy
mogli uczynić to wtedy gdy wyczujemy, jaka jest postawa władzy” (Nie
gaście, s. 151n). Ostatecznie jednak tak się nie stało o czym napisał
Ksiądz Prymas w „Liście do wszystkich dzieci narodu polskiego przed
beatyfikacją o. Maksymiliana”: „Gorącym pragnieniem Ojca Świętego Pawła
VI, któremu zawdzięczamy oczekiwaną decyzję, było, aby beatyfikacja ta
miała miejsce w Polsce, na Jasnej Górze. Ale ostatecznie niepokonane
trudności sprawiły, że znak ofiary zastępczej dla braci będzie
podniesiony w Bazylice św. Piotra na Watykanie” (Nie gaście, s. 160).
Uroczystość
ta miała wymiar historyczny, to była pierwszy beatyfikacja Polaka od
wybuchu II wojny światowej. Nie odnosiła się jednak tylko do przeszłości
i nie była tylko nagrodą za heroiczną postawę wielu Polaków w czasie
okupacji. Ta beatyfikacja miała być umocnieniem dla narodu w teraźniejszości i znakiem i przykładem na jego przyszłość.
Tak o tym
mówił prymas Wyszyński: „Na horyzoncie polskiego życia, jako wymowny
znak na czasy dzisiejsze, staje ubogi zakonnik franciszkański z Niepokalanowa – o. Maksymilian Maria Kolbe. Rzecz znamienna, Bóg wynosi
na ołtarze syna św. Franciszka, którego sam Chrystus nauczył miłości.
Nie uczonego filozofa, potężnego działacza społecznego czy wybitnego
naukowca, lecz ubożuchnego i wrażliwego na niedostatek innych miłującego
biedę – franciszkanina. [ … ] Raz jeszcze ukazuję wam wzór. jest nim o.
Maksymilian Maria Kolbe, kapłan zakonny franciszkański, wspaniały
organizator nowoczesnego życia w Niepokalanowie, w duchu Ewangelii, a zarazem męczennik-biedak” (Nie gaście, s. 159n).
O oto z kolei słowa
metropolity krakowskiego księdza kardynała Karola Wojtyły wypowiedziane w czasie konferencji prasowej trzy dni przed beatyfikacją: „To nie jest
przypadkiem, lecz «znakiem czasu», że ten kapłan zmarły w 1941 r. w wieku 47 lat w bunkrze głodowym w Oświęcimiu zostaje ogłoszony
błogosławionym w czasie Synodu, który ma za cel określić sens posługi
kapłańskiej. Oto konkretna odpowiedź na pytania mniej więcej
abstrakcyjne, jakie się nagromadzają; ten człowiek z krwi i kości nie
zadowala się słowami, lecz umie iść do końca w swym zaangażowaniu płacąc
«krwią za krew». Porozmawialiśmy o nim, lecz w gruncie to on sam do nas
przemawiał i przyciska nas do muru. Nie wystarczy oglądać go w «Glorii»
Berniniego. Pytajmy go w głębi naszych serc o to, co ma nam do
powiedzenia. I to każdemu z nas osobiście” (Patron, s. 44).
Akt
beatyfikacji uznający daną osobę zmarłą za błogosławioną, zezwala na
publiczny kult, ale o charakterze lokalnym, ograniczonym do danego
kraju, a nawet tylko diecezji czy zakonu. Od początku zarówno prymas
Polski jak i metropolita krakowski zdawali sobie sprawę, że postać bł.
Maksymiliana budzi ogromne zainteresowanie także poza granicami Polski.
Oddanie życia za drugiego człowieka ma charakter uniwersalny i wzbudziło
podziw dla czynu polskiego franciszkanina niemal w całym świecie. Stąd
też niezwłocznie rozpoczęto starania o kanonizację bł. Maksymiliana
Marii Kolbego, która rozszerza kult świętego na cały Kościół Powszechny.
W tych staraniach oprócz zakonu franciszkańskiego i polskiego
episkopatu, uczestniczyli biskupi niemieccy, czego świadectwem jest
podziękowanie skierowane we wrześniu 1980 r. do delegacji Konferencji
Biskupów Niemieckich przez Prymasa Tysiąclecia (Nie gaście, s. 347).
Kanonizacji
bł. Maksymiliana jako pierwszego Polaka po II wojnie światowej, dokonał
Jan Paweł II 10 października 1982 r. Niestety tego momentu nie doczekał
prymas Wyszyński, który zmarł rok wcześniej. W homilii w czasie Mszy
Świętej kanonizacyjnej papież zwrócił uwagę na dwa rysy świętości o.
Kolbego: heroiczność życia oraz męczeństwo. W zakończeniu powiedział:
„Wobec wymowy życia i śmierci Błogosławionego Maksymiliana nie możemy
uchybić temu, co zdaje się stanowić główną i zasadniczą treść znaku
danego Kościołowi i światu w jego śmierci. Czyż śmierć ta, podjęta
dobrowolnie, z miłości do człowieka, nie stanowi szczególnego spełnienia
słów Chrystusa? Czyż nie czyni ona Maksymiliana szczególnie podobnym do
Chrystusa, wzoru wszystkich Męczenników, który oddaje swe życie za
braci na krzyżu? Czyż taka właśnie śmierć nie posiada szczególnej,
przejmującej wymowy w naszej epoce? Czyż nie stanowi ona szczególnie
autentycznego świadectwa Kościoła w świecie współczesnym? I dlatego
pełnią mojej władzy apostolskiej postanowiłem, że Maksymilian Maria
Kolbę, który w wyniku beatyfikacji był czczony jako Wyznawca, winien
odtąd doznawać czci również jako Męczennik! «Cenna jest w oczach
Pańskich śmierć Jego świętych»” (Patron, s. 201).
Kanonizacja
zaowocowała jeszcze mocniejszym kultem nowego męczennika. Obecnie w samej tylko w Polsce znajduje się 170 rzymskokatolickich parafii pod
wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego (Por. F. Mróz, Ł. Mróz, Kult
św. Maksymiliana Marii Kolbego w Polsce, w: Peregrinus Cracoviensis, 22
(2011), ss. 137-163, s. 140). Parafie pod tym wezwaniem można jednak
spotkać na całym świecie, czy to polonijne czy związane z zakonem
franciszkańskim, a czasami całkowicie w innym środowisku. I tak jako
pewną ciekawostkę, ale i znak jego roli, warto wspomnieć, że na
frontonie Opactwa Westminsterskiego, czyli świątyni anglikańskiej –
jednej z najważniejszych, o ile nie najważniejszej w Wielkiej Brytanii,
wśród figur dziesięciu męczenników XX w. pierwszą postacią od lewej jest
św. Maksymilian Kolbe. Decyzja o postawieniu figur została podjęta w 1995 r. w trakcie odnowy wież zachodnich. To postacie z każdego
kontynentu, reprezentujące wszystkie odłamy chrześcijaństwa. Zostały one
osobiście odsłonięte przez królową Elżbietę II. Figury znajdują się w bardzo znaczącym miejscu, bo to główne wejście na wszystkie wielkie
ceremonie, które są organizowane w opactwie
(https://www.tvp.info/40842198/wierni-w-opactwie-westminsterskim-oddali-hold-sw-maksymilianowi-kolbemu,
14.04.2021).
Punktem, którego nie można pominąć, a należy wręcz
podkreślić, jest wskazywanie rysu maryjnego św. Maksymiliana jako
ogniskowego elementu jego duchowości i apostolstwa. Nie tylko w przeszłości, ale aktualnie. Przedstawienie o. Kolbego, jego tego, który w szkole Maryi staje się wzorem postępowania i uczniem Niepokalanej,
którego należy naśladować. Mówił ksiądz prymas Wyszyński w radiu
Watykańskim: „…wzór służby i ofiary [ … ] uosobił się w ojcu Kolbem w jego relacji do Służebnicy Pańskiej. To Matka Chrystusowa, Niepokalana
Maryja była Wychowawczynią ojca Kolbego. Żył w Jej imię. Był nowoczesnym
trubadurem swej Wielkiej Pani. I zwyciężył. [ … ] Wychowawczyni i Nauczycielka, który wydała takiego ucznia, jest i dziś poszukiwana. I dlatego wzrasta «cześć Maryi, cześć i chwała». Nie trzeba Jej się
wstydzić. Trzeba Ją zaprosić do codziennego życia. Niech sobie
przysiądzie Matka Chrystusowa przy naszych kołyskach domowych, przy
stole rodzinnym, choćby na progu szkolnym, na rogu ulic, w stajence
każdego serca. Jak bardzo świat potrzebuje dziś właśnie takiego
zwyczajnego programu – Matki i Syna. i Ich naśladowców” (Nie gaście, s.
220).
Jak ważny był ten przekaz rysu maryjnego o. Maksymiliana dla
Księdza Prymasa świadczy kolejny fragment z „Listu do wszystkich dzieci
narodu polskiego przed beatyfikacją o. Maksymiliana”: „Wielki czciciel
Bogurodzicy o. Maksymilian Maria rozumiał swoją kapłańską służbę
narodowi po rycersku. Wypowiadał swoje ideały w piśmie Rycerz
Niepokalanej, ale słowa zamieniał w czyny. Z Matki Chrystusowej czerpał
ducha wierności, służby, ofiary. [ … ] Matkę Najświętszą, ten „prawzór
Kościoła” – mówiąc słowami Soboru – wskazywał o. Maksymilian Maria na
wiele lat przed Soborem. Walczył o Jej miejsce w sercach ludzkich. [ … ] Matkę pięknej miłości, trwającą pod krzyżem Chrystusa, który jest
znakiem miłości dla świata, postawił za wzór zwyciężania wszelkiego zła
przez miłość ofiarną” (Nie gaście, s. 162).
Dzień po beatyfikacji,
czyli 18 października 1971 r., prymas Wyszyński w przemówieniu do
papieża Pawła VI oprócz stałych, okolicznościowych zwrotów, mówił
przede wszystkim o rzeczach zasadniczych, związanych ze świętością i polską duchowością, którą naród tak doświadczony przez wojnę, ma do
zaproponowania całemu Kościołowi. Wskazał też, że o. Kolbe, oddając
życie za drugiego człowieka, więźnia i bliźniego, był wiernym naśladowcą
Chrystusa. Nazwał go „kwiatem katolickiej religijności polskiej,
prowadzącej przez Służebnicę Pańską do Chrystusa, który przyjął postać
sługi. Wskazuje, że pełne życie katolickie musi czerpać swoje moce przez
Maryję, obecną w misterium Chrystusa i Kościoła” (Por. Z. Kijas,
Wyszyński. 40 spojrzeń, Kraków 2021, s. 250).
Również ks. kardynał
Wojtyła wskazuje na drogę maryjną bł. Maksymiliana jako sposób do
zrozumienia fenomenu nie tylko jego działania, ale i osobistej świętości
oraz zdolności do ofiary z własnego życia, a także przykładu do
naśladowania. Mówił ksiądz metropolita w krakowskiej bazylice
franciszkanów: „Ta prawda, która w dzisiejszej Ewangelii wyraziła się
zwłaszcza tym jednym zwrotem posłańca niebios, archanioła: «Łaski jesteś
pełna» – ta prawda została w szczególny sposób dostrzeżona przez
Maksymiliana Marię Kolbego, naszego rodaka , którego od niedawna – od
dwóch prawie miesięcy – czcimy pod imieniem błogosławionego. Właśnie ta
prawda w szczególny sposób go zafascynowała” (Patron, s. 56).
Omawiając
ten rys maryjny św. Maksymiliana na jedną jeszcze rzecz trzeba zwrócić
uwagę. Nie dotyczył on samej tylko pobożności, ale był głęboko
uzasadniony teologicznie. I choć św. Maksymilian był raczej
duszpasterzem i ojcem duchownym dla swoich braci i dla tysięcy
czytelników wydawanych przez niego czasopism, to jednakże, jak słusznie
zauważa francuski teolog Manteau-Bonamy, nie znaczy to, że Kolbe nie
był człowiekiem znającym doktrynę, co więcej, posiadał głęboką kulturę
teologiczną (Por. H-M. Manteau-Bonamy, La dottrina mariana di P. Kolbe –
Lo Spirito Santo e L’Immacolata, Roma 1977, s. 23). Z tego punktu
widzenia należy podkreślić następujące stwierdzenie znanego filozofa
francuskiego Jeana Guittona, który po zapoznaniu się z myślą maryjną
naszego Świętego, tak się wyraził: „W moich oczach głęboka oryginalność
ojca Kolbe to nie tylko bycie męczennikiem miłości, ale bycie również
teologiem, logikiem wiary i bez wątpliwości w tej wierze tak odbitej, w jego pracy nad autentycznej refleksją, tkwi przyczyna jego świadectwa
męczeńskiego” (J. Guitton, Il Genio del P. Kolbe, w: Miles Immaculatae, 7 (1971), ss. 282-283). Św. Maksymilian łączy w sobie więc w tym samym
czasie charakterystyki teologa, mistyka i wielkiego apostoła,
potwierdzając i ukazując ważność ścisłego związku pomiędzy doktryną,
wiarą i życiem dając świadectwo męczeństwa z miłości (Por. E.
Piacentini, Maria nel pensiero di San Massimiliano Kolbe, Città del
Vaticano 1982, s. III).
Takim spostrzeżeniem dzielili się również
św. Jan Paweł II i sługa Boży Stefan Wyszyński. Pierwszy mówił: „Widać z całego jego życiorysu od młodych lat, a zwłaszcza lat, kiedy był
studentem teologii w Rzymie, że tajemnica Niepokalanego Poczęcia w szczególny sposób go ogarnęła. Właśnie dlatego, ponieważ odczytał w niej
tę całą syntezę prawdy Bożej. [ … ] I widział, i czuł, że ta prawda nie
tylko posiada znaczenie dogmatyczne, ale posiada także znaczenie
praktyczne; że to jest prawda, która do głębi organizuje życie
wewnętrzne chrześcijanina, a zarazem działalność apostolską Kościoła.
Kiedy śledzimy życie Błogosławionego, to tam znajdujemy na to całkowite
potwierdzenie. jego życie wewnętrzne, życie nadprzyrodzone, obcowanie z Bogiem zostało jak gdyby całkowicie zorganizowane przez prawdę
Niepokalanego Poczęcia. Widział w Niej, w Niepokalanej, ten najprostszy i najpełniejszy zarazem przystęp do Chrystusa, a w Chrystusie do Trójcy
Przenajświętszej. Tak to przeżywał, tak to notował, tak to przemadlał,
tak tego uczył” (Patron, s. 56n).
Ksiądz kardynał Wyszyński tak
przemawiał w czasie Kongresu Mariologicznego w Niepokalanowie w roku
1972: „Aby nie mnożyć przykładów, zastanówmy się jeszcze nad duchem
służby i poświęcenia Maryi. Matka oddaje Syna na krzyż za braci.
Zrodziła Go, aby oddać Bogu i ludziom. Służyła Chrystusowi do końca.
Stanowi wspaniały wzór służby i poświęcenia. Nazwała się Służebnicą
Pańską i ma swoich naśladowców. Jednym z nich, najbardziej wspaniałym w czasach dzisiejszych jest właśnie bł. Maksymilian Kolbe. Jeżeli szkoła
Niepokalanej rodzi takie wzory, to znaczy, że duchowość maryjna jest
owocna i w czasach dzisiejszych. Zapamiętajmy to sobie, rozważając
sprawę od strony moralno-społecznej. Prymat macierzyństwa, obowiązek
służenia braciom, oddanie nawet swojego życia za nich – jak to uczynił
bł. Maksymilian Maria – ma przedziwnie silną wymowę i aktualność w naszych czasach” (Nie gaście, s. 267).
Kardynał Wojtyła wskazuje
również na potrzebą opracowania naukowego dziedzictwa kolbiańskiego, co
ma potem znaleźć wymiar praktyczny. Mówił: „Istnieje szereg książek o o.
Maksymilianie Kolbem, ostatnio został opublikowany w Warszawie tom pt.
Studia o o. Maksymilianie Kolbe, zawierający prace naukowe na jego
temat. We wszystkich ujęciach uderza po pierwsze bezwzględne
przystosowanie siebie do niezmiennych prawd Ewangelii, owa istotnie
wysoka, a równocześnie tak bardzo prosta droga życia franciszkańskiego.
Po drugie – rys współczesności w dziedzinie apostolstwa: o. Maksymilian
stał się pionierem środków społecznego przekazu w apostolstwie, [ … ] Wreszcie – i to jest jakaś najgłębsza tajemnica duszy o. Maksymiliana –
jego zupełnie swoista i niepowtarzalna miłość do Maryi, do Niepokalanej”
(Patron, s. 38n).
Kilkakrotnie w już cytowanych tekstach przewija
się wątek franciszkański. Obydwaj nasi autorzy jeszcze wielokrotnie w innych miejscach wskazują na naśladownictwo św. Franciszka z Asyżu przez
św. Maksymiliana i zakorzenienie jego życia i działalności w całej
tradycji franciszkańskiej.
Mówi Prymas Tysiąclecia: „Staje nam przed
oczyma Franciszek z Asyżu, który w człowieku widział brata. Nie był to
dla niego tylko zwrot retoryczny, gładkie sloganowe słówko. Dla Niego to
była rzeczywistość! Tak odnosząc się do człowieka, dał nam lekcje
właściwego stosunku do człowieka. mamy też przykłady innych świętych
franciszkańskich, począwszy od św. Antoniego z Padwy, a nie kończąc na
Maksymilianie Marii Kolbem z Niepokalanowa. Są to nieustanne próby
podejmowania ducha franciszkańskiego, czerpanego przecież z Chrystusa,
aby lepiej odnosić się do człowieka jako do dzieła Bożego. I nadal te
próby muszą być podejmowane. [ … ] Jeśli miłość była możliwa dla
Franciszka z Asyżu, dla Maksymiliana Marii Kolbego, to znaczy, że jest
możliwa dla wszystkich” (Nie gaście, s. 324).
Mówiąc o fascynacji prawdą o Niepokalanym Poczęciu św. Maksymiliana kardynał Wojtyła tak ją między innymi uzasadniał: „Były też osobliwe ku temu powody: był synem św. Franciszka, a w długiej genealogii zakonu franciszkańskiego prawda o Niepokalanym Poczęciu zyskała szczególne znaczenie dla całego Kościoła. Można powiedzieć bez przesady, że właśnie zakon franciszkański w szczególnej mierze przygotował Kościół do ogłoszenia w ubiegłym stuleciu prawdy o Niepokalanym Poczęciu jako dogmatu wiary” (Patron, s. 56).
Mówiąc o fascynacji prawdą o Niepokalanym Poczęciu św. Maksymiliana kardynał Wojtyła tak ją między innymi uzasadniał: „Były też osobliwe ku temu powody: był synem św. Franciszka, a w długiej genealogii zakonu franciszkańskiego prawda o Niepokalanym Poczęciu zyskała szczególne znaczenie dla całego Kościoła. Można powiedzieć bez przesady, że właśnie zakon franciszkański w szczególnej mierze przygotował Kościół do ogłoszenia w ubiegłym stuleciu prawdy o Niepokalanym Poczęciu jako dogmatu wiary” (Patron, s. 56).
Jaki
był bezpośredni i pośredni wpływ św. Maksymiliana na ich osobiste życie
wewnętrzne? Obydwaj mieli swoją mocno rozwiniętą duchowość. Precyzyjna
odpowiedź w jakim stopniu została ona ukształtowana przez św.
Maksymiliana Marię Kolbego wymagałaby żmudnych studiów porównawczych,
badających nie tylko ich wypowiedzi wprost o o. Kolbem, ale także cytaty
oraz zapożyczenia idei czy konkretnych stwierdzeń. Jednego możemy być
pewni: taki wpływ istniał. Z pewnością jako pierwsi korzystali z tego,
co głosili innym na jego temat. Głosili to, o czym sami byli przekonani.
Tak więc ten wpływ w jakiś sposób odbija się w ich nauczaniu, a także
osobistym kulcie.
W dniu beatyfikacji o. Maksymiliana, prymas Polski
zapisze w swoim dzienniku: „Błogosławiony nasz Ojcze Maksymilianie!
Wydaje się nam, że spełniamy wiernie Twój niepisany Testament, gdy całą
Polskę i wszystkich Polaków oddajemy w macierzyńska niewolę miłości
Maryi, za Kościół Święty, który Ty chciałeś ratować w imię
Niepokalanej!... pomóż nam spełnić to, co było największym pragnieniem
Twego życia – by cały świat zdobyć dla Maryi, Matki Kościoła, iżby
«Błogosławioną zwały Ja wszystkie narody ziemi»” (Cyt. za: K. Kunert,
Apostołowie Maryi (1), „Niedziela” 2005 nr 19 [Wyd. Dolnośląskie]).
I
modlitwa Jana Pawła II, w której nazwał o. Maksymiliana patronem
naszych trudnych czasów, patronem Ojczyzny: „Ojcze Maksymilianie,
patronie naszych trudnych czasów, patronie Ojczyzny naszej, daj światło
wszystkim, i tym, którzy wierzą, i tym, którzy nie wierzą! Daj siłę
ducha całemu narodowi naszemu, całemu katolickiemu społeczeństwu,
Kościołowi, rodzinom, dzieciom, kapłanom, biskupom, ażebyśmy to
świadectwo i dziedzictwo, któreście wy nam przekazali, wy wielcy
bohaterowie Ojczyzny i wary - żebyśmy to świadectwo przyjęli, żebyśmy to
dziedzictwo chronili i przenieśli w duszach naszego pokolenia ku naszej
przyszłości” (Patron, s. 112).
Oni z całą mocą wpisali postać św.
Maksymiliana w drogę Kościoła w Polsce i Kościoła Powszechnego, a to
oznacza, że na pewno i we własną. Ich ogromne, a zasadniczo decydujące
zaangażowanie w dzieło wpierw beatyfikacji, a potem kanonizacji, zresztą
dokonanej bezpośrednio przez papieża Polaka, jest tego także oczywistym
potwierdzeniem.
Poświadcza to również wielokrotna obecność obydwu w miejscach związanych ze św. Maksymilianem. Jan Paweł II, wpierw jako
biskup krakowski wielokrotnie, a potem raz jako papież odwiedził
Auschwitz i modlił się w celi o. Maksymiliana. Niezliczoną ilość razy
bywał po sąsiedzku w krakowskiej bazylice franciszkanów, która była
miejscem jego osobistej modlitwy i sprawowania nabożeństwa Drogi
Krzyżowej. Do tej bazyliki przybył także trzykrotnie jako papież. To
przecież miejsce pierwszej pracy kapłańskiej św. Maksymiliana w Polsce,
miejsce, gdzie rozpoczął dzieło wydawnicze, drukując pierwsze „Rycerze
Niepokalanej”. Bywał metropolita krakowski oczywiście wielokrotnie w Niepokalanowie, w tym raz także jako papież. Przybył do Niepokalanowa
m.in. by dziękować za kanonizację o. Maksymiliana Kolbego, założyciela
Niepokalanowa. Papież odprawił Mszę Świętą przy ołtarzu polowym za
bazyliką w Niepokalanowie, modlił się w celi św. Maksymiliana i zjadł
obiad w klasztornym refektarzu. Warte podkreślenia, że była to dopiero
jego druga pielgrzymka do Ojczyzny, było wiele miejsc czekających na
Ojca Świętego, a to Niepokalanów znalazł się na jej szlaku.
Wszystkie
te trzy miejsca odwiedzał Prymas Tysiąclecia. Niepokalanów był dla
niego miejscem wyjątkowym. 38 razy był tam z wizytą oficjalną (Por. Nie
gaście, ss. 351-356). Niezliczoną ilość razy na prywatnej modlitwie,
zatrzymując się w drodze do Gniezna czy z Gniezna do Warszawy. Kardynał
Wyszyński przywiązywał do tego miejsca ogromną wagę, cenił je sobie ze
względu na to, że leży ono na terenie archidiecezji warszawskiej i jako
miejsce dziedzictwa o. Maksymiliana Marii Kolbego. Mówił: „Osobiście,
jestem ogromnie uradowany, że Warszawa ma swoje ożywcze źródło, miejsce
zbawienia stolicy – jest nim Niepokalanów, potężny już dziś ośrodek
pielgrzymiej modlitwy mieszkańców okręgu stołecznego i Całej Polski.
Widoczna jest potrzeba tego miejsca w pobliżu Warszawy. Wyszukanie go
było opatrznościowe. Kto zna historię poznania Niepokalanowa wie, że
działał tam palec Boży. Doniosłe znaczenie ma ten ośrodek maryjny
właśnie w pobliżu stolicy, w tak dobrych warunkach komunikacyjnych,
gdzie ludzie mogą łatwo dojechać i znaleźć gorliwą, braterską pomoc
franciszkanów w modlitwie i pokucie. A sam franciszkanizm ze swoim
ubóstwem jest najlepszym przykładem, jak dziś przezwyciężać żądzę
bogacenia się za wszelką cenę” (Nie gaście, s. 349).
Cenił
Niepokalanów także dlatego, że postrzegał go jako miejsce, które ma
promieniować na cały Polski Kościół i stać się jak przed wojną ośrodkiem
apostolstwa i wytężonej pracy ewangelizacyjnej. W czasie uroczystych
obchodów 25-lecia klasztoru mówił wprost: „…na Niepokalanów patrzy cała
Polska” (Nie gaście, s.16).
Których świętych papież Jan Paweł II
najbardziej czcił? To trudne pytanie, zadano kiedyś kardynałowi
Stanisławowi Dziwiszowi i tak na nie odpowiedział: „Byli święci bliscy
jego sercu, jak o. Maksymilian Kolbe, męczennik miłości". Osobisty
sekretarz Jana Pawła II, arcybiskup Mieczysław Mokrzycki wspomina, że na
korytarzu papieskich apartamentów był stolik, na którym znajdowały się
różne relikwiarze. „Były tam relikwie św. Stanisława, był włos św.
Maksymiliana Kolbego. Były relikwie św. Brata Alberta. Jeśli dobrze
pamiętam, to także Siostry Faustyny. Całował je za każdym razem, kiedy
obok nich przechodził. A kiedy nie mógł już chodzić i woziliśmy go na
wózku, zawsze zatrzymywaliśmy się przy tym stoliku z relikwiami, żeby
Ojciec Święty mógł oddać im cześć. Żeby mógł je ucałować. Otaczał je
bardzo osobistym kultem". Zaś kardynał Stanisław Dziwisz wspomina:
„Często widziałem go przed figurą Matki Bożej Fatimskiej, albo w miejscu, gdzie stoi popiersie Maksymiliana Kolbego, zawierające relikwie
tegoż świętego"
(https://niepokalanow.pl/wiadomosci/historia-archiwum/zlo-dobrem-zwyciezali,
15.04.2021).
Wskazane przeze mnie tematy nauczania św. Jana Pawła II
i sługi Bożego księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego o św.
Maksymilianie nie wyczerpują całości zagadnień poruszanych przez tych
dwóch wielkich synów Kościoła i Polski. To zaledwie zachęta, by sięgnąć
samemu bezpośrednio do ich tekstów na temat św. Maksymiliana Marii
Kolbego. Na szczęście wydawnictwo w Niepokalanowie przyszło nam z ogromną pomocą. W 1991 r. ukazała się książka: Karol Wojtyła/Jan Paweł
II, Patron naszych trudnych czasów. Wypowiedzi o św. Maksymilianie.
Książka zawiera wprawdzie teksty tylko do lipca roku 1983, ale był to
okres kiedy tych wypowiedzi było najwięcej w związku i z beatyfikacją i kanonizacją. Pozostałe również można odnaleźć, gdyż została wydana cała
spuścizna literacka św. Jana Pawła II. Wiele tekstów dostępnych jest też
w Internecie. W roku 1996 w Niepokalanowie ukazała się podobna
publikacja: Stefan kardynał Wyszyński. Prymas Polski, Nie gaście ducha
ojca Maksymiliana. Wybór przemówień i listów. Obie te książki to
naprawdę kopalnia wiedzy i materiału do przemyślenia. Można wręcz
powiedzieć, że dla czcicieli św. Maksymiliana to lektura obowiązkowa.
Zachęcam
także do bezpośredniego poznania myśli św. Maksymiliana poprzez
czytanie jego Pism. I tu znowu zawdzięczamy to wydawnictwu w Niepokalanowie. Na szczęście od kilku lat Pisma te są dostępne w sprzedaży i można się w nie zaopatrzyć.
Dokonam też autopromocji. Od
pewnego czasu na stronie internetowej www.franciszkanie.pl znajduje się
mój cykl pt. „Oczami św. Maksymiliana”. Właśnie w oparciu o Pisma
przedstawiam tam jak pewne kwestie postrzegał i przede wszystkim
przeżywał św. Maksymilian. Zapraszam do ciekawej lektury.
Niech
sięgnięcie do źródeł będzie także naszą odpowiedzią na ostatnie
przesłanie św. Jana Pawła II i Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana
Wyszyńskiego o św. Maksymilianie jakie chce zaprezentować.
Mówił Jan
Paweł II: „…z całego serca życzę, by ideały bł. Maksymiliana i pragnienie jego apostolskiego serca – Niepokalaną - znano , czczono i kochano na całym świecie, aby (te ideały) były [ … ] szerzone wszędzie,
gdzie to tylko jest możliwe” (Patron, s. 30).
I sługa Boży kardynał
Wyszyński: „Na tym, dzieci Boże kończę. Nie pierwszy raz mam radość
rozważać z wami [ … ] życie ojca Maksymiliana Marii. Dziś dziękujemy
Bogu za chwałę, jaką zgotował naszemu bratu, chcąc uczcić Matkę
Chrystusową w obliczu wszystkich narodów. Ale pamiętajmy, nie wolno nam
gasić ducha, którym żył o. Maksymilian! Pamiętajcie i wy, drodzy ojcowie
i bracia [ … ] Nie zgaście w swych szeregach jego wspaniałego ducha!
I
wy, najbliżsi sąsiedzi, którzy patrzyliście na życie błogosławionego
tutaj, w Niepokalanowie. I my, kapłani, którzy wiedzieliśmy go krążącego
po ulicach Warszawy, Krakowa, Łodzi, Pabianic, Grodna czy gdziekolwiek –
pamiętajmy, nie gaśmy jego ducha! Bo taka jest wola Boża na czasy
dzisiejsze, abyśmy go widzieli, rozumieli i naśladowali; abyśmy z mocy,
które Bóg złożył w naszym rodaku czerpali obficie dla Polski i dla całej
rodziny ludzkiej.
Drodzy moi! Pragnę gorąco, abyście ducha o.
Maksymiliana ponieśli do waszych rodzin i domów, do waszych prac, trudów
i zajęć, do warsztatów pracy i fabryk, do wsi i miast. A wtedy z dłoni,
które spłonęły w ogniach krematorium, wyrośnie dla nas wszystkich owoc
stokrotny radosnej chwały przed tronem Bożym, w obliczu Maryi,
Niepokalanego Rycerza Boga Żywego. A na ziemię polską spłynie wiara,
miłość i jedność, pokój i radość” (Nie gaście, s. 259n).
Piotr Bielenin OFMConv