• Wejdź z nami w piękny świat św. Franciszka

YouTube facebook

Ciekawostka historyczna - pożar Krakowa w 1850 r.

18 lipca 1850 r. rozpoczął się pożar Krakowa uznawany za jedno z najtragiczniejszych wydarzeń, jakie dotknęły miasto w XIX w.  Zniszczeniu uległo, jak się szacuje, 10% zabudowy miasta: około 160 kamienic i domów, Pałac Biskupi i pałac Wielopolskich, kościoły św. Franciszka z Asyżu, Świętej Trójcy, św. Norberta i św. Józefa oraz przylegające do nich klasztory dominikanów, franciszkanów i bernardynek. 

Około południa, w czwartek 18 lipca 1850 r., zapaliły się tzw. Dolne Młyny nad Młynówką Królewską przy końcu Krupniczej. Jak wykazało późniejsze śledztwo, pożar rozpoczął się przypadkowo, a jego nieumyślnymi sprawcami byli młynarczyk Piotr Fic i Jan Trójka, terminator u kowala Ignaszewskiego. Tego dnia pracowali nad dopasowaniem żelaznej obręczy na wał koła młyńskiego, którą w tym celu musieli rozgrzać. Jednak od zapalonego w izbie czeladnej ognia zajęły się cewie, drewniane kliny do kół młyńskich, suszone w kominie. Pożaru nie udało się ugasić i młyn stanął w płomieniach, a silny wiatr wkrótce rozniósł ogień. 

Zabudowa centrum miasta okazała się podatna na ogień. Prawie wszystkie budynki, nawet Sukiennice, były kryte gontem. Materiał ten okazał się bardziej łatwopalny niż zwykle, bowiem przez dwa miesiące poprzedzające lipiec 1850 r., w Krakowie nie spadła ani kropla deszczu. Wysuszony, spękany gont stał się dogodną pożywką dla ognia. Oprócz tego większość kamienic miała jeszcze drewniane poddasza czy też inne elementy wyposażenia, wykonane z tego materiału, np. ganki, werandy, schody. Ponadto wielu mieszkańców na strychach swoich domów trzymało łatwopalne przedmioty, najróżniejsze rupiecie, szmaty, papiery czy stare sprzęty. 

Jako pierwszy zapalił się gontowy dach kamienicy, usytuowany u zbiegu Gołębiej i Plant, należącej do Emilii Bartynowskiej. Podjęta przez straż, ochotników i oddziały wojska akcja gaszenie zakończyła się niepowodzeniem. Ogień szybko przeniósł się na sąsiednie zabudowania, niesiony dalej silnym wiatrem. Kolejno w płomieniach stawały Drukarnia Uniwersytecka, kościół św. Norberta, zabudowania przy Wiślnej i Gołębiej, a wśród nich Instytut Techniczny. Gdy pożar ogarnął wysoką kamienicę Pod Zającem kolejne snopy iskier poleciały na sąsiednie dachy. W wielkim niebezpieczeństwie znalazło się Collegium Maius, ówczesna siedziba Biblioteki Jagiellońskiej. Ogień zaczął pojawiać się na dachu tego zabytkowego gmachu, lecz udało się ocalić go i jego cenny księgozbiór. Ogień niezwykle szybko przeniósł się z ulicy Wiślnej na kolejne budynki. W ciągu około pół godziny ogarnął południową pierzeję Rynku Głównego, ulicę Bracką i Pałac Biskupi. Stojące naprzeciw niego drewniane wozownie jeszcze szybciej stanęły w płomieniach, a od nich zajął się kościół Franciszkanów oraz pałac Wielopolskich. Następnie pożar objął budynki przy Grodzkiej i Stolarskiej oraz wschodnią pierzeję Rynku. Dalej szerzył się na ulicę Szeroką i w końcu ogarnął kościół Świętej Trójcy wraz z klasztorem Dominikanów. Wiatr pchnął płomienie jeszcze dalej, ponad Plantami, gdzie strawiły zabudowę przy ulicy Polnej, niszcząc wszystko aż po koryto Starej Wisły. Pod wieczór pożar zaczął słabnąć i ostatecznie ogień w centrum zatrzymał się na wysokości południowej pierzei Małego Rynku i ulicy św. Józefa, obejmując kościół oraz klasztor Bernardynek. 

Ten tragiczny dla miasta dzień można podsumować słowami Ambrożego Grabowskiego: „Ten dzień 18 lipca był prawie dniem sądu Bożego. Dym i płomienie osiadały nad całym miastem i zasłoniły przed wzrokiem całe niebo... Wicher szalał, niosąc palące się głownie, gonty, iskry i zasypując nimi dachy domów... i rozrzucając to zarzewie aż na pola od miasta odległe... Trzask palących się gontów, huk upadających dachów... płacz, krzyk, lament ludzi unoszących w popłochu co kto mógł w nagłości z rzeczy swych pochwycić... wołanie ludzi ratujących: wody!... wody!... było to tak okropne, że przechodzi możliwość opowiedzenia lub opisania... i nie wyobrazi sobie tego nikt, kto naocznym nieszczęścia tego nie był świadkiem”.

19 lipca pożar przestał się rozszerzać. Na obszarze wielkiego pogorzeliska, raz po raz pojawiały się nowe ogniska płomieni, które starano się szybko zlikwidować. Płonęły nadal pojedyncze budynki, np. biblioteka dominikanów. Kolejne dni mijały w miarę spokojnie na sukcesywnym dogaszaniu tlących się jeszcze zgliszczy. 

W kościele św. Franciszka z Asyżu ogień strawił całe wyposażenie, co więcej zniszczone zostało sklepienie prezbiterium i transeptu. Pośród spalonych obiektów znalazł się marmurowy ołtarz główny z 1597 r., słynne wówczas w całej Polsce stalle, wykonane przez brata Antoniego Szwacha (wykładane były hebanem, macicą perłową i srebrem) i obrazy Dolabelli „Sąd Ostateczny” oraz „Chrystus gromiący grzeszników”. Prócz tego ogień zniszczył wszystkie pozostałe ołtarze w transepcie i nawie głównej, w tym ołtarz Miłosierdzia, w którym umieszczono otoczone czcią figury Jezusa Miłosiernego i Matki Bożej (obie naturalnej wielkości), portrety papieży malowane al fresco, drewniane posągi Apostołów, ustawione parami przy pilastrach nawy, jak i organy z XVII w., określane jako największe w Krakowie. Jedynie kaplice i zakrystia uniknęły większych zniszczeń. Zabudowania klasztorne także zostały spalone, poza krużgankami. Ogień strawił ponadto liczne nagrobki. 

Restauracja kościołów Świętej Trójcy i św. Franciszka z Asyżu, stała się ważnym impulsem dla rozwoju działalności konserwatorskiej w Krakowie, a zarazem była etapem w kształtowaniu się polskiej szkoły konserwacji zabytków. Na bazie własnych, miejscowych doświadczeń, w trakcie licznych sporów i dyskusji, formowały się poglądy dotyczące zarówno ogólnej koncepcji restauracji, jak i szczegółowych rozwiązań problemów jakie niosły ze sobą prace nad średniowiecznymi zabytkami, prowadzone na dużo większą skalę niż dotychczasowe. Pracami nad odbudową tej świątyni kierował Karol Kremer. W głównej części zakończono je już w 1854 r. W ciągu następnych lat wprowadzano nowe wyposażenie, co okazało się długotrwałym procesem. Z większym rozmachem, kolejne prace rozpoczęto w 1895 r. pod kierunkiem Władysława Ekielskiego. Wówczas to usunięto część rozwiązań Kremera, wprowadzono zaś polichromię Stanisława Wyspiańskiego, a po kilku latach witraże jego projektu. Ostatecznie prace przy kościele zakończono dopiero w 1912 r.

(informacje za: wikipedia.org)

stat4u PageRank Checking Icon